Nie od dziś wiadomo, że kiszenie to jeden z najlepszy, a przy tym najzdrowszych sposobów na przechowywanie żywności.
Przy tym tak przetworzone produkty są bogactwem witamin i minerałów.
Zwłaszcza witaminy C, B6, B12, PP a nawet witaminy A, których ilość w
kiszonkach zwiększa się aż dwukrotnie. Są też bogate w sód, potas, magnez i
żelazo. Poza tym takie dania to naturalny probiotyk, który zwiększa odporność
organizmu. Poprawiają także przyswajanie żelaza. Do tego są lekkostrawne i
pomagają oczyścić organizm z toksyn.
Mają jeszcze jedną zaletę, a mianowicie, są nisko kaloryczne.
Kisić można praktycznie wszystko, nie tylko kapustę i ogórki, ale także inne warzywa, owoce, a nawet kasze, sery czy orzechy.
Ja dziś postanowiłam zrobić kiszone rzodkiewki. Przepisów na ten specyfik jest w internecie sporo ale uznałam, że zrobię coś po swojemu i zobaczymy co z tego wyjdzie. Oczywiście dam Wam znać.
Póki co do słoja upchałam umyte dokładnie rzodkiewki. Nie obierałam ich, wiec mają nawet koniuszki ogonków, ale i to jest zdrowe. Do tego kilka plastrów korzenia imbiru, dwie łodyżki świeżej mięty i kilka ząbków czosnku. Całość zalałam osoloną wodą w proporcji: 1 łyżka stołowa soli na litr wody.
Rzodkiewki muszą być przykryte w wodzie, więc obciążyłam je ceramicznym krążkiem.
I odstawiłam niech się kiszą.
Już się doczekać nie mogę.